Nigdy nie myślałem, że moje zdjęcia mogą się komukolwiek podobać.
To zdjęcie było jakimś przełomem. Przełomem było poznanie osoby na nim, bo to ona powiedziała mi o dodatkowym naborze na dzienną fotografię na Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu. Ale to było dużo później. Wtedy, bladą wiosną, ona pomogła mi pozbierać z podłogi trochę kawałków mnie, które ze mnie poodpadały. Znosiła cierpliwie mój durnowaty charakter i zapalczywość, ostatecznie skierowała mnie na tory, po których gnam obecnie. Dziękuję Julio, za wywrócenie mi życia do góry nogami!
Kolejną osobą, której wypadałoby mi podziękować jest moja Mama. Pomagała mi w przygotowaniach do egzaminów, zdobyła dla mnie numer do rzeźnika (mimo że sama nie je mięsa) od którego mogłem kupić świńskie serce, pozwalała tłuc talerze, wieszać prezerwatywy w ogrodzie, torturować telefon... Była pierwszą osobą, z którą konsultowałem swoje pomysły i tą, która pomagała mi podklejać efekty tych moich dziwacznych wizji na czarny karton. Dzięki Mamo!
Powinienem podziękować też kotu Piotra Pietrygi, który uszkadzając koreks i produkując smugi na negatywie, ujawnił profesorom w komisji, fakt mojego zamiłowania do technologii analogowej, co chyba zadziałało na moją korzyść. Powinienem podziękować zwierzakowi, ale kto to widział żeby kotu dziękować. Dlatego podziękuję właścicielowi, za wprowadzenie mnie w świat pełen zapachu wywoływacza i tym podobnej analogowej magii.
Dziękuję też modelkom, które znosiły dzielnie moje wizje i pomysły. Dziękuję wreszcie Juanie, za namówienie mnie do napisania podsumowania (w zasadzie podziękowań).
I CO DALEJ?
Dużo jeszcze przede mną do zrobienia, poprawienia, nauczenia, wiele pomysłów do zrealizowania. Mam nadzieję, że starczy mi czasu, sił, pieniędzy... Zaskoczyło mnie jak bardzo zmieniłem się dla fotografii, jak zmieniło się moje małe życie. En'viva l'arte(?)
Szczęśliwego Nowego Roku 2014!